piątek, 24 czerwca 2011

fallout


Inspiracją realizacji fallout jest stara gra Role Playing Game o tym samym tytule. Wizja świata programistów to ekosystem zniszczony przez apokalipsę nuklearno-technologiczną – wasteland (teren niezagospodarowany, pustkowie, nieużytek, ugór, pustynia, pustynia kulturalna). Zadaniem gracza jest rewitalizacja, usunięcie skutków kataklizmu, wypełnienie pustki życiodajną treścią, ożywienie wyschniętych źródeł. Widz może przez chwilę poczuć się jak gracz, pokonując rozległe obszary wastelandu w poszukiwaniu upragnionego zbawienia ludzkości, reprezentowanej przez zagubioną w kulturze i cywilizacji grupę dzikusów.
Fallout dzięki algorytmowi wastelandu wyszukuje określone obszary na mapie satelitarnej ziemi, w sposób nieprzewidywalny decyduje o życiu uwięzionych w pojemnikach próbkach organicznych.

2011 - fallout, Galeria XX1, Warszawa
2010 - Mediations Biennale, Beyond Mediations, Centrum Kultury Zameki, Poznań

oda do młodości

Próbując odnieść się do idei młodości, pomyślałem, że dobrze by było przypomnieć sobie „Odę do młodości ” i spróbować ją ponownie wyrecytować... tylko, zrobiłem to od tyłu. Nagrałem tę pokraczną recytację, a następnie cyfrowo puściłem ją ponownie od tyłu. Wywołało to efekt niesamowitej męki i niezrozumienia słów recytowanej ody. 16 cyfrowych generatorów audio-wideo, skonstruowanych pieczołowicie z wszelkimi konsekwencjami nowoczesnej instalacji (obraz wideo, kabelki, odtwarzacze dvd, ogólna plątanina „nowych mediów”), nieustannie recytuje – a właściwie usiłuje recytować tekst, którego głupia maszyna w ogóle nie rozumie (bo dlaczego by miała?). Słuchając tych 16 nieustannie powtarzających się głosów mam czasem wrażenie albo jakiejś mantry albo modlitwy, klepanej bez zrozumienia...
"(...) drugą instalacja Andrzeja Wasilewskiego Oda do młodości. Tę drugą zbudowano z 16 małych monitorów, na których wyświetlane były wykresy, swoją formą nawiązujące do tych, pojawiających się na monitorach podtrzymujących przy życiu pacjentów OIOM-u. Od czasu do czasu, z zamieszczonych przy monitorach głośników dobiegał szum, do złudzenia przypominający ludzki, choć lekko bełkotliwy, głos. Cała maszyneria została połączona z dwoma wyświetlaczami. Na nich znajdowało się rozwiązanie zagadki: wyświetlany raz od przodu, raz od tyłu tekst mickiewiczowskiej Ody do młodości, synonimu pojedynku pokoleń o władzę. (...) Artysta analizie poddaje także kategorię młodości akcentowaną w tytule pracy i wystawy, konotacje kulturowe, które nieuchronnie ona przywołuje: pokoleniowej zmiany i rewolucji. Młodość przedstawiona jest tu za pomocą maszynerii jako ledwo żywa, sztucznie wspomagana."
Ewa Małgorzata Tatar

2008 - V Triennale Młodych, CRP, Orońsko

pin-up gówna

Zastanawiam się nie raz dlaczego popełniłem te gówna szumnie nazywane z cyklu pin-ups. Można by odnieść wrażenie, że jest to totalnie mizoginistyczny projekt – kobieta przedmiot, obiekt fantazji, fetysz obmacywany lepkimi paluszkami napaleńca z poczuciem winy – mnie. Cóż, obawiam się, że problem jest głębszy. Obleśność, jaka jest zawarta w tym projekcie (pełzające robactwo, morze kości, trywialny wręcz banalny erotyzm) oblepia pewne moje doświadczenie. Zza tego sprzecznego obrazu wyłania się przeżycie agresji, okrucieństwa i zwykłego bólu. Projekt pin-ups nadaje się raczej do analizy psychoterapeutycznej, chociaż wydaje mi się, że przeprowadziłem to sam. Nigdy więcej pin-upsów w moim życiu. Oby nie były to pobożne życzenia. Z drugiej strony kolejne (po Bielskiej Jesieni) pin-upsy popełniłem po prostu dla kasy, ku mojemu zdumieniu ktoś tam chciał je kupować, ktoś kupował. Cóż, ja nigdy bym ich nie chciał wieszać na ścianie.



Monika Kosteczko-Grajek Zgniły owoc pożądania

2011 - ArtVilnius'11, LITEXPO Lithuanian Exhibition and Convension Centre, Wilno (Litwa)
2010 - pin-ups, Zona Sztuki Aktualnej, Łódź
2010 - ArteSantander 2010 XIX Feria Internacional de Arte Contemporaneo, Palacio de Exposiciones y Congresos, Santander (Hiszpania)
2010 - Glamour, 6 inSPIRACJE, Szczecin
2009 - Slick 09, Centquarte, Paryż (Francja)
2008 - Berliner Liste, Fair for contemporary art, Beriln (Niemcy)
2008 - XXII Festiwal Polskiego Malarstwa Współczesnego, Zamek Książąt Pomorskich, Szczecin (wyróżnienie czasopisma Artluk)
2008 - Sexhibicja, Studio ACH! Stowarzyszenie Pracowni Twórczych, Warszawa
2007 - Bielska Jesień, Galeria Bielska BWA, Bielsko-Biała

życie jest gdzie indziej

Za każdą fasadą staroci miasta, tej staroci, którą dziedziczymy jest jakieś podwórko pełne niespodzianek, które bywa odbiciem tego „dobrego" świata. Te podwórka drażnią szczególnie prawdziwych mieszczan, którzy zamieszkują lepsze dzielnice, a ich parkingi i ogrody graniczą z prawdziwym slamsem. Nie ma sposobu żeby to wykorzenić, dlatego powstają zasłony, przegrody, płoty i przepierzenia. Te zasłony powstają zawsze z obu stron, żeby podkreślić wzajemną suwerenność. W istocie jest to miejska symbioza, ponieważ każdy z tych przegrodzonych murem światów przegląda się w drugim i porównuje, śledzi, podgląda i kontroluje to co się dzieje za ścianą. Towarzyszy temu tęsknota za lepszym światem (czasem ten wybudowany mur ma to przesłaniać, to do czego nie sposób dosięgnąć) i ogromny sentyment do tego co znane, sielskie, oswojone i bezpiecznie odgrodzone od reszty świata. Jednocześnie przez szpary w deskach sączy się marzenie za morzami południowymi i lepszym, zawsze oddalonym innym życiem… tak bardzo pragnęłoby się być kimś innym i gdzie indziej… W małym, prusackim, prowincjonalnym mieście wykształciło się coś, co my nazywamy "kulturą szałerków*". To dobre nasze zaplecze, czasem strach postawić tam nogę, ale zawsze ciekawe, intrygujące, straszne. Stamtąd, z ukrycia, łatwiej (i bez wstydu) podejrzeć swoje marzenia. *szałerek (szajerek)- to interesujące lokalne słowo, które dobrze oddaje klimat Chełmionki (przedmieścia Chełmińskiego) – kiedyś kwintesencji życia podmiejskiego, oddalonego od centrum, sennego, II kategorii (jak u B. Schulza)
"Przy wejściu do CSW artyści (Dorota Chilińska i Andrzej Wasilewski) wybudowali szopkę (szajerek). Przytulona do fasady budynku - świątyni sztuki - dobudówka nosi znamiona zniszczenia i biedy. Takie miejsca służą gromadzeniu rzeczy pozornie czy potencjalnie przydatnych. Jak pisał Krystian Kowalski: „(…) Czasami zdołamy wykorzystać ponownie te rzeczy. Ze starych opon powstają kwietniki, ze zużytych butelek domek na działce. Często wymyślamy różne prawdopodobne sytuacje, które mogą się wydarzyć i przywrócić do życia każdy z przedmiotów. Te skupiska obiektów są pamiątką naszej codzienności, naszych biografii i historii rodzinnych. To nie są jeszcze śmieci, lecz rupiecie. Po pewnym czasie w końcu zapominamy, że takie przedmioty istniały. (…)”. Wieś staje się niezauważalnie takim zapleczem – dobudówką dla miast, jako: „źródło podstawowych surowców konsumowanych przez ludność miejską, miejsce do lokalizacji urządzeń służących spędzaniu wolnego czasu i rekreacji, i wysypiska dla odpadków życia miejskiego – odpadków nuklearnych, śmieci, przestępców i ludzi starych” (Kuvlesky, Coop 1983). Czy my potrafimy jeszcze wykorzystać wcześniejsze doświadczenia wsi, czy tylko pozwalamy im zarastać pajęczynami, ukrytym w szajerkach? Wypieramy je i wstydząc się kwitujemy jednoznacznie pejoratywnym powiedzonkiem: ale wiocha ... 
Monika Weychert-Waluszko  


Krystian Kowalski Nie miejsce do życia
Grupa Działania, Monika Weychert-Waluszko, Magdalena Furmanik, Roman Dziadkiewicz, Krzysztof Gutfański Lucim żyje!
Fot. Ernest Wińczyk i Jacek Chmielewski LUCIM ŻYJE wernisaż wystawy

2009 - Lucim żyje, CSW Znaki Czasu, Toruń
2007 - Życie jest gdzie indziej, Galeria Dla..., Toruń