piątek, 24 czerwca 2011

życie jest gdzie indziej

Za każdą fasadą staroci miasta, tej staroci, którą dziedziczymy jest jakieś podwórko pełne niespodzianek, które bywa odbiciem tego „dobrego" świata. Te podwórka drażnią szczególnie prawdziwych mieszczan, którzy zamieszkują lepsze dzielnice, a ich parkingi i ogrody graniczą z prawdziwym slamsem. Nie ma sposobu żeby to wykorzenić, dlatego powstają zasłony, przegrody, płoty i przepierzenia. Te zasłony powstają zawsze z obu stron, żeby podkreślić wzajemną suwerenność. W istocie jest to miejska symbioza, ponieważ każdy z tych przegrodzonych murem światów przegląda się w drugim i porównuje, śledzi, podgląda i kontroluje to co się dzieje za ścianą. Towarzyszy temu tęsknota za lepszym światem (czasem ten wybudowany mur ma to przesłaniać, to do czego nie sposób dosięgnąć) i ogromny sentyment do tego co znane, sielskie, oswojone i bezpiecznie odgrodzone od reszty świata. Jednocześnie przez szpary w deskach sączy się marzenie za morzami południowymi i lepszym, zawsze oddalonym innym życiem… tak bardzo pragnęłoby się być kimś innym i gdzie indziej… W małym, prusackim, prowincjonalnym mieście wykształciło się coś, co my nazywamy "kulturą szałerków*". To dobre nasze zaplecze, czasem strach postawić tam nogę, ale zawsze ciekawe, intrygujące, straszne. Stamtąd, z ukrycia, łatwiej (i bez wstydu) podejrzeć swoje marzenia. *szałerek (szajerek)- to interesujące lokalne słowo, które dobrze oddaje klimat Chełmionki (przedmieścia Chełmińskiego) – kiedyś kwintesencji życia podmiejskiego, oddalonego od centrum, sennego, II kategorii (jak u B. Schulza)
"Przy wejściu do CSW artyści (Dorota Chilińska i Andrzej Wasilewski) wybudowali szopkę (szajerek). Przytulona do fasady budynku - świątyni sztuki - dobudówka nosi znamiona zniszczenia i biedy. Takie miejsca służą gromadzeniu rzeczy pozornie czy potencjalnie przydatnych. Jak pisał Krystian Kowalski: „(…) Czasami zdołamy wykorzystać ponownie te rzeczy. Ze starych opon powstają kwietniki, ze zużytych butelek domek na działce. Często wymyślamy różne prawdopodobne sytuacje, które mogą się wydarzyć i przywrócić do życia każdy z przedmiotów. Te skupiska obiektów są pamiątką naszej codzienności, naszych biografii i historii rodzinnych. To nie są jeszcze śmieci, lecz rupiecie. Po pewnym czasie w końcu zapominamy, że takie przedmioty istniały. (…)”. Wieś staje się niezauważalnie takim zapleczem – dobudówką dla miast, jako: „źródło podstawowych surowców konsumowanych przez ludność miejską, miejsce do lokalizacji urządzeń służących spędzaniu wolnego czasu i rekreacji, i wysypiska dla odpadków życia miejskiego – odpadków nuklearnych, śmieci, przestępców i ludzi starych” (Kuvlesky, Coop 1983). Czy my potrafimy jeszcze wykorzystać wcześniejsze doświadczenia wsi, czy tylko pozwalamy im zarastać pajęczynami, ukrytym w szajerkach? Wypieramy je i wstydząc się kwitujemy jednoznacznie pejoratywnym powiedzonkiem: ale wiocha ... 
Monika Weychert-Waluszko  


Krystian Kowalski Nie miejsce do życia
Grupa Działania, Monika Weychert-Waluszko, Magdalena Furmanik, Roman Dziadkiewicz, Krzysztof Gutfański Lucim żyje!
Fot. Ernest Wińczyk i Jacek Chmielewski LUCIM ŻYJE wernisaż wystawy

2009 - Lucim żyje, CSW Znaki Czasu, Toruń
2007 - Życie jest gdzie indziej, Galeria Dla..., Toruń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz